- Pani Doktor, od kilkunastu już lat w przyjemności opalania przeszkadzają nam pojawiające się wszędzie apele lekarzy i specjalistów o unikanie słońca ze względu na jego szkodliwość dla zdrowia i urody naszej skóry. Czy nie jest to demonizowanie sprawy? Bardzo trudno podporządkować się tym zaleceniom i zaprzeczyć estetycznej atrakcyjności opalenizny.
- Owszem, trudno jest zaakceptować taką konieczność bo przez dziesiątki lat mocna opalenizna uznawana była za oznakę urody i zdrowia właśnie. Chociaż promieniowanie UV odkryto jeszcze na początku XIX wieku, nikt nie analizował szczegółowego procesu jego oddziaływania na skórę, nie kojarzono go więc ze starzeniem czy chorobami skóry. Dziś o zjawiskach tych wiemy tak dużo, że nieodpowiedzialnością byłoby ignorowanie ich. To przysłowiowe chowanie głowy w piasek.
- Ale przecież słońce towarzyszy istotom ludzkim od zawsze, jest naturalnym darem natury, jak to możliwe, że minione pokolenia nie miały z nim kłopotu a dla nas stało się prawdziwym zagrożeniem?
- Zagrożeniem było zawsze. Niestety nie mamy narzędzi aby stwierdzić czy udowodnić czy jedną z przyczyn zgonów naszych praprzodków były nowotwory skóry. Ale nie możemy tego wykluczyć. Myślę, że nie ma sensu analizować przeszłości, powinniśmy zaufać naszej obecnej wiedzy.
- Jak zatem powinniśmy postępować ze słońcem?
- Unikać pełnej ekspozycji na nie. Stosować zabezpieczające filtry dostosowane do fototypu naszej karnacji, respektując czas ich aplikowania na skórę. Co roku zgłaszać się na badanie dermatoskopem w celu oceny zmian skórnych pod kątem nowotworowym. Bardzo możliwe, że już w dzieciństwie wyczerpaliśmy limit bezpiecznego opalania i przykre skutki tych zaniedbań pojawią się po latach. Trzeba trzymać rękę na pulsie.
- Rozumiem, że unikanie pełnej ekspozycji oznacza zakaz wylegiwania się na plaży, na leżaku, wprost pod słońcem?
- Dokładnie tak. Leżąc na leżaku, zawsze powinniśmy chronić się parasolem i być posmarowani kremem z wysokim filtrem UVA i UVB. To bardzo ważne aby krem, który zakupimy, posiadał obydwa te oznaczenia, w sprzedaży bowiem istnieją te z jednym tylko faktorem – nie zabezpieczą nas one wystarczająco. Pierwszy raz powinniśmy posmarować ciało kremem na ok 20-15 min przed wyjściem, następnie co 2-3 godziny należy nakładać kolejną warstwę. Jeśli wypoczywamy nad wodą, krem należy ponownie nałożyć po każdym wyjściu z wody (nawet ten wodoodporny!). I bardzo ważne, nie zapominajmy o smarowaniu kremem z filtrem naszych ust - w tym obszarze bowiem również może rozwinąć się czerniak.
- A co z witaminą D3, która wzmacnia nasze kości i system odpornościowy? Jej źródłem jest właśnie słońce. Czy nie narazimy się na jej niedobory?
- Rzeczywiście aż 80 % dziennego zapotrzebowania witaminy D powinno pochodzić z syntezy skórnej (czyli poprzez kontakt ze słońcem) ale jednocześnie do zapewnienia wystarczającej dawki wystarczy 20 minut przebywania na słońcu. Ponadto, nawet najwyższy filtr ochronny nie jest w stanie całkowicie zablokować dopływu słońca do naszej skóry, dlatego nie mamy podstaw martwić się o jej niedobory spowodowane stosowaniem kremów z faktorami.
- Ostatnie moje pytanie: czy Pani Doktor się opala? 😊
- Nie! Odkąd czynnie zajmuję się dermatologią i diagnostyką nowotworów skóry, przypadki, które rozpoznaję skutecznie mnie powstrzymują. Zdrowie ponad wszystko! Polecam wszystkim to zdyscyplinowane podejście. Jestem pogodzona z tym, że ze słońca należy korzystać z umiarem i przy zachowaniu środków ostrożności. I szczerze mówiąc, nie wydaje mi się to jakoś szczególnie uciążliwe, dzisiejsze kosmetyki są w stanie stworzyć nam doskonałą imitację opalenizny. Są przy tym całkowicie bezpieczne.